Cecelia Ahern – „Love, Rosie”

W końcu i u mnie przyszła pora na „Love, Rosie”. Mnóstwo osób czytało i pewnie tak samo dużo pisało już o niej na swoim blogu, dlatego też prawdopodobnie nie powiem niczego odkrywczego, ale... zapraszam :)

autor: Cecelia Ahern
tytuł: Love, Rosie
tłumaczenie: Joanna Grabarek 
wydanie: Akurat 2015
liczba stron: 512




Powieść Cecelii Ahern opowiada o dwójce przyjaciół – Rosie i Alexie, którzy znają się już od wczesnego dzieciństwa. Ich przyjaźń przetrwała... dziesiątki lat. Tuż przed ukończeniem szkoły Alex musiał wyjechać z rodzicami do Bostonu. Jednak nawet dzielący oboje ocean, w ogólnym rozrachunku nie zmienił ich relacji. Zawsze byli gotowi wysłuchać tego drugiego i wspierać w trudnych momentach, których w życiu obojga nie zabrakło. Los wystawiał oboje na ciężkie i bolesne próby... każde z nich musiało przejść swoją długą drogę...

Kilka razy trzymałam już tę książkę w rękach, chodząc po księgarniach, ale za każdy razem patrzyłam na nią z taką samą rezerwą. Pomijając już fakt, że moje spotkania z książkami o takim charakterze, rzadko kończą się szczęśliwie, bałam się jej formy. Nie mamy tutaj do czynienia ze zwykłą formą powieści, lecz z przeróżnymi postaciami komunikacji elektronicznej, a także tej zwykłej, papierowej – dziecięce liściki, listy, maile, czat, sms'y... O rozwoju akcji dowiadujemy się tylko z rozmów między bohaterami, co o dziwo wcale mi nie przeszkadzało. 

„Love, Rosie” naprawdę mi się podobało. Jest to ciepła powieść, która na przemian może wzruszać i bawić (choć u mnie łez nie było :) ). Historia Rosie i Alexa pokazuje nam, że mimo wielu przeciwności nie powinniśmy nigdy się poddawać. Zawsze warto walczyć do końca o spełnienie naszych marzeń i o miłość.
Jeżeli miałabym wskazać jakiś minus to zdecydowanie momenty pełne rozczarowania, gdy byłam pewna, że tak, to jest właśnie ten moment, teraz wszystko będzie dobrze... I nie było. Nie lubię prostych rozwiązań w takich historiach, ale jednak... liczyłam na dłuższy moment ogólnego szczęścia.

Polecam, szczególnie na zbliżające się długie jesienne wieczory. Na pewno nie pożałujecie czasu spędzonego z Rosie.

Komentarze

  1. Ja niestety tej książki wręcz nie znoszę. Wszyscy wychwalają, spodziewałam się rewelacji, a rozczarowała mnie po całości. Bohaterowie mnie denerwowali i całą tą zabawę w kotka i myszkę mogli zakończyć jedną rozmowa. Jak dla mnie słaba wersja komedii romantycznej ;)

    Pozdrawiam :) Przy gorącej herbacie

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę, za nic w świecie nie mogę sie przekonać by po nią sięgnąć. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta książka mnie zmęczyła, zanudziła niemal na śmierć.Wielkie rozczarowanie po tylu ach i och. Rosie infantylna, naiwna i męcząca. Dokładnie jak w komentarzu wyżej - zabawa w kotka i myszkę przez długie lata.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz