Anna Ficner-Ogonowska – „Szczęście w cichą noc”

Miałam już ten tekst dawno wstawić, a przede wszystkim dawno napisać, ale ostatni tydzień... kręcił się zupełnie wokół innego tematu i trudno było mi skupić się na czymś innym. Dlatego bez zbędnego przedłużania, przejdźmy już do rzeczy...

autor: Anna Ficner-Ogonowska
tytuł: Szczęście w cichą noc
wydanie: Znak 2013
liczba stron: 174


Uwaga! Względem części wcześniejszych – będą spojlery! 


„Szczęście w cichą noc” to czwarta, a zarazem ostatnia część cyklu Anny Ficner-Ogonowskiej. Jest to tom najkrótszy, będący wyraźnym zakończeniem historii Hanki. 

Hania i Mikołaj są małżeństwem i oczekują dziecka... Zapraszają nas, razem z całą rodziną do domu, byśmy mogli uczestniczyć w planowaniu, wszystkich przygotowaniach, a w końcu i samej wigilii. Ta, trzecia już wigilia jaką możemy obserwować w całej serii, jest zupełnie inna od poprzednich. Jest pełna ciepła i miłości. Pojawiają się łzy ale są to wyłącznie łzy wzruszenia i szczęścia. 

W kuchni panuje pani Irenka opowiadając świąteczne historie, dzięki czemu bez problemu możemy poczuć klimat świąt, nawet jeśli czytamy „Szczęście...” w zupełnie innym czasie; Hania wszystko planuje, Dominika zawsze stara się dodać swoje trzy grosze i wprowadzić własne rządy, a Mikołaj po prostu jest, kochając...

Jednocześnie, obok wszystkich przygotowań, odbywają się ostateczne rozliczenia z przeszłością, ze sprawami ciągle z niej powracającym. Sprawami, które chociaż nigdy nie mogą zostać zapomniane, to jednak mogą zostać oswojone i nie stawać więcej na drodze do szczęścia, które od jakiegoś czasu znów panuje w świecie Hanki.

Książka jest niesamowicie ciepła, przesycona wigilijną pozytywną energią. Może być świetnym pomysłem na jesienny, chłodny wieczór. Z całą pewnością chociaż na moment pozwoli wam zapomnieć o codziennych troskach. A jak się ma do pozostałych części cyklu? Chyba jednak nie zmienię zdania i kolejność tomów nadal będzie odpowiadała mojemu prywatnemu rankingowi ich... „dobroci”. 

Komentarze

  1. Czytałam i przyznam, że po lekturze miałam serdecznie dość tego "lukru" - ileż można. Tak czy siak - fajne dopełnienie cyklu.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz