Książkowe miłości i rozczarowania 2016 roku

Najlepsze książki w 2016 roku




– „Sońka” Ignacy Karpowicz – książka, którą po prostu pochłonęłam i kiedy tylko teraz o niej pomyślałam, mam ochotę znowu usiąść i przeczytać ją ponownie. Książka, która przywraca wiarę, że wielka literatura, taka przez duże L jeszcze jest możliwa. 

– „Dobrze się myśli literaturą” Ryszard Koziołek – zbiór esejów literaturoznawcy, profesora Uniwersytetu Śląskiego. Koziołek analizuje naprawdę dogłębnie polską literaturę od Sinkiewicza, przez Prusa, Mrożka do Karpowicza i Stasiuka. Myślę, że powinna to być pozycja obowiązkowa dla każdego kto naprawdę kocha dobrą literaturę. 

– „Szare śniegi Syberii” Ruta Sepetys – przejmująca historia zesłańców, którzy walczyli o życie w mrozie i śniegu dalekiej Syberii. A przy okazji po raz pierwszy zostałam porwana przez historię dziecka.

– „Romeo i Julia” William Shakespeare – wróciłam do tego dramatu po mniej więcej 8 latach i się zakochałam. Myślę, że to był tylko wstęp do tego, bym w tym roku w dalej wracać do przeczytanych już dzieł i poznawać nowe. 

– „Wichrowe wzgórza” Emily Bronte – co tu dużo mówić – klasyka romansu. Takie romanse to ja bym naprawdę mogła czytać! 

– „Behawiorysta” Remigiusz Mróz – troszkę ten tytuł nie pasuje do pozostałej części listy, ale musiałam. Tak jak już sugerowałam w recenzji jest to najlepsza książka Mroza. Jeśliby w kategorii „rozrywka” (by tak traktuję kryminały i romanse itd.) to byłoby naprawdę bardzo dobrze.




Rozczarowania 2016 roku




– Nermin Bezmen – „Imperium miłości” Tom 1 i 2 – oglądałam serial (prawie regularnie) i spodziewałam się, że dostanę coś znacznie lepszego. Recenzja tych książek powinna pojawić się za jakiś czas, na razie powiem, że nie myślałam, że mogę dostać tak spłaszczone i zinfantylizowane przez prawie całą książkę uczucie głównych bohaterów. 

– Donna Tartt „Szczygieł” – cóż, spodziewałam się czegoś znacznie lepszego, biorąc pod uwagę pochlebne opinie o autorce. Oczarowało tylko kilkanaście/kilkadziesiąt pierwszych stron i kilka ostatnich. Coś takiego, jak tam, czytałabym z ogromną przyjemnością. Niestety według mnie fabuła została zupełnie niepotrzebnie bardzo rozciągnięta bez znaczenia dla całości. 

– Magdalena Witkiewicz – „Cześć, co słychać?” – książka, którą chyba ostatecznie wyleczyłam się z dawania szansy kolejnym powieściom Witkiewicz. I której praktycznie nie pamiętam. Sama historia mogła być świetnym pomysłem ale połączenie – ja i ten styl pisania (opisywania/pomijania opisów emocji) to złe połączenie. 

– Remigiusz Mróz – „W cieniu prawa” – trochę to zaskakujące, no ale... powieść w moim odczuciu powinna skończyć się już w połowie. No i to zakończenie... 

Komentarze

  1. Mam w planach Sońkę Kaprowicza, ale czekam cierpliwie aż mąż będzie na tyle łaskawy aby pożyczyć mi czytnik. Tymczasem czytam to co mam w wersji papierowej. Znasz inne książki tego autora? Ja czytałam "Ości" i mam takie mieszane uczucia. Z jednej strony bardzo mi się podobał język, zabawne teksty i sytuacja, a z drugiej cała akcja była taka mało realna. Ale może w Warszawie ludzie właśnie tak żyją, nie wiem, jestem z małego miasteczka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam innych książek, co prawda po skończeniu "Sońki" chciałam sięgnąć po kolejną i sprawdzałam właśnie "Ości" na Lubimy czytać, ale stwierdziłam, że to jednak nie będzie dla mnie. Może kiedyś, coś :)
      Mam nadzieję, że "Sońka" Cię nie rozczaruje! :)

      Usuń
  2. Mi "W cieniu prawa" naprawdę się podobało, "Behawiorystę" mam dopiero w planach, podobnie jak "Cześć, co słychać?" Magdy Witkiewicz. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz