Remigiusz Mróz – „Kontratyp”

Ósmy tom Chyłki. Poprzedni skończył się w taki sposób, że wszyscy z ogromną niecierpliwością czekali na „Kontratyp”. „Kontratyp” nadszedł i... czy teraz tak samo nie mogę się doczekać kolejnej odsłony? 


W tej części uwaga wszystkich skupia się na tragedii jaka rozegrała się na zboczach Annapurny. Troje himalaistów postanowiło zdobyć szczyt, wytyczając nowy szlak. Niestety góra postanowił ich zatrzymać. Jednak... niedługo później na granicy nepalsko-tybetańskiej pojawia się Klara Kabelis – dziewczyna, która w opinii wszystkich zginęła na górze. Zostaje ona zatrzymana i oskarżona o zabójstwo swoich współtowarzyszy. Obrońcą Klary, zupełnie wbrew swojej woli, zostaje Joanna Chyłka. 

Sprawa wiodąca w tym tomie z całą pewnością trzyma w niepewności do ostatnich stron. I nie da się ukryć – wciąga. Nawet przez myśl mi nie przeszło o co w tym tak naprawdę chodzi. Kto stoi za wszystkim, co się dzieje. Podobnie jak w „Zerwie” cała akcja jest bardzo dobrze skonstruowana, ale jednak mam mieszane uczucia. Mróz po raz kolejny sięga po temat dość aktualny. Zawsze uważałam, że to ciekawy zabieg, ale też bardzo dobrze to wypadało (moja ukochana „Inwigilacja”) jednak tutaj... Sama nie jestem do końca pewna o co mi chodzi. Może to dlatego, że dość emocjonalnie śledziłam akcję na Nanga Parbat. A może po prostu dlatego, że fragmentu, kiedy my też przenosimy się do Nepalu zupełnie nie kupuję (chociaż jednocześnie jedną scenę z tego okresu absolutnie uwielbiam! Ale no właśnie – tylko jedną.). 

A jeśli chodzi o Chyłkę i Zordona... Ciężko jest o tym mówić, by niczego nie zaspojlerować. Z całą pewnością Remigiusz Mróz świetnie oddał to, co obecnie dzieje się między nimi. Chociaż, w zupełnie dla mnie nie spodziewany sposób, te charakterystyczne dla nich od pierwszego tomu docinki zaczęły mnie momentami jakby męczyć? Zwłaszcza w scenach, gdy mieliśmy do czynienia z rozmową na ważny i poważny temat – miałam ochotę krzyknąć na oboje, by w końcu przeszli do sedna. Może powinnam zafundować sobie okres karnego nieczytania Chyłki? 

„Kontratyp” czytałam w momencie, gdy zaczynały pojawiać się pierwsze informacje na temat serialu. I jestem pewna, że dość mocno wpłynęło to też na moje spotkanie z Chyłką. Co jakiś czas wyobrażałam sobie jak dana scena wyglądałaby z Magdaleną Cielecką w roli głównej i... to nie były zbyt udane wyobrażenia (Zordona wyobraziłam sobie już po skończeniu książki). 

Nie potrafię powiedzieć co tak naprawdę spowodowało, że „Kontratyp” to nie było TO. Każdy z powodów o jakim wspominałam dołożył swoje przysłowiowe pięć groszy, czego efektem było rozczarowanie, które poczułam przewracając ostatnią stronę. 

Komentarze