Matt Rees – „Ostatnia aria Mozarta”

Nie da się ukryć, że nie znam historii Wolfganga Mozarta, ani nie jest mi po drodze z muzyką klasyczną. Ale jeśli powieść jest oparta na faktach, związana jest z osobą tak mocno będącą częścią sztuki, a przy tym dotyczy wątpliwości związanych ze śmiercią... nic nie mogło mnie powstrzymać przed sięgnięciem po nią. 




Maria Anna, nazywana Nannerl, otrzymuje list od bratowej z informacją o śmierci Mozarta. Kobieta odrzuca wszystkie plotki jakie na ten temat krążą po Wiedniu, ale jedna rzecz nie daje jej spokoju. Wolfgang kilka tygodni wcześnie miał powiedzieć żonie, że został otruty i wkrótce umrze. Nannerl bez wahania podejmuje decyzję – musi pojechać do stolicy i wyjaśnić wszystkie wątpliwości związane ze śmiercią brata. Jest mu to winna. 

Gdy siostra artysty pojawia się w mieście od razu wtapia się w kręgi znajomych Mozarta. Jedni podzielają jej obawy i przekonania Wolfganga, inni ją od ich odwodzą. Wśród wielu budzi nieufność, zwłaszcza, gdy zaczyna dociekać tajemnic lóż masońskich, które wydają się mieć bliski związek ze śmiercią kompozytora. Jedno jest pewne – Nannerl, którą kierują wyrzuty sumienia, związane z tym, że z bratem, najbliższą jej osobą, nie utrzymywała kontaktu przez ostatnie lata, nie cofnie się przed niczym.

„Ostatnia aria Mozarta” to powieść osadzona w osiemnastowiecznym Wiedniu. Przy tym przesycona jest muzyką Mozarta. Ale nie pozwala do końca na zachwycenie się sztuką, bo jednocześnie nad wszystkim ciąży atmosfera mrocznych tajemnic wyższych sfer. 

Śmierć Mozarta do dziś budzi kontrowersje, tak samo jak nierozwikłane są niektóre aspekty związków z masonami. Jest to doskonała podstawa, by stworzyć literacką wersję wydarzeń i zgodnie z własnymi wyobrażeniami zapełnić puste plamy. Matt Rees podjął się tego wyzwania i stworzył spójną, naprawdę przekonującą wersję wydarzeń. Czy czegoś zabrakło? Owszem. Powieść skonstruowana została wokół wątku sensacyjnego/kryminalnego, a szwankuje właśnie charakterystyczne dla tego typu powieści napięcie. Lektura nie wciągnęła mnie, aż tak bym nie mogła jej odłożyć dopóki nie skończę. Lekturę utrudniać może też wielość bohaterów. Chociaż nigdy nie mam z tym problemu, to jednak tutaj momentami było trudno wśród całego mnóstwa wydarzeń i nie zwalniającej akcji, zapamiętać kto kogo podejrzewa, kogo nie lubi i komu nie ufa. 

Na pewno była to ciekawa lektura, z którą mimo kilku minusów, spędziłam miło czas, jednak nie sądzę aby na dłużej pozostała w mojej pamięci.

Komentarze