tytuł: Ty jesteś moje imię
autor: Katarzyna Zyskowska-Ignaciak
wydanie: Filia, 2014
liczba stron: 423
Rozpoczynając
od samego początku – okładka! Nie pamiętam, kiedy ostatnio
któraś tak bardzo zapadła mi w pamięć, a co więcej, samą sobą
wywołała tak pozytywne uczucia. Zakochałam się w niej od
pierwszego wrażenia. Prawie jak Krzyś i Basia.
Przechodząc
już do sedna sprawy. Czytać zaczynałam nastawiona bardzo
zachowawczo, nie wiedząc czego się spodziewać. Na okładce nie
sposób znaleźć żadnych informacji co do źródeł, więc
zboczenie (prawie) filologa zaczynało cicho się odzywać – ej,
nie wiadomo ile z tego to prawda. Jednak wątpliwości okazały się
nieuzasadnione. Wyraźnie widać pracę autorki ze źródłami, z
których cytuje co jakiś autentyczne wypowiedzi bohaterów. Za to
przeogromny plus.
Krzysztof
Kamil Baczyński. Kto o nim nie słyszał? Największy poeta wojennej
Polski. To właśnie historię miłości jego i Basi poznajemy na
kolejnych stronach. Miłości od pierwszego wejrzenia. Ogromnej.
Pełnej oddania i troski. Pełnej wzajemnego zrozumienia. A przede
wszystkim pełnej ryzyka.
Krzyś
i Basia próbują udowodnić sobie, że można żyć szczęśliwe
nawet w świecie pełnym zła i cierpienia. Chłoną swoje uczucie,
nie wiedząc jak długo będą mogli się nim cieszyć. Wiążą się
ze sobą jak się wydaje zupełnie wbrew rozsądkowi wszystkich
wokoło. Bo co może zaoferować 20letni poeta o wątłym zdrowiu
19-letniej dziewczynie, która właśnie ma rozpocząć studia
polonistyczne na tajnym uniwersytecie? Jednak oboje dają sobie
nawzajem to, co ich największą siłą – zrozumienie, wspólne
fascynacje...
Obok
miłości tej dwójki pojawia się również drugi, obszerny i
niezwykle istotny wątek. Miłość do Ojczyzny i wewnętrzna
potrzeba, by iść i również walczy tak, jak tyle znajomych. Oboje
podejmują decyzje zgodne z własnym sumieniem, jakkolwiek bywają
one trudne dla tego drugiego. Oboje są kształtowani przez kolejne
wydarzenia znane z historii. Śmierć „Rudego” i „Alka”.
Wywózkę Borowskiego...
A na
koniec wątek trzeci. Dla mnie osobiście najistotniejszy i
stanowiący istotę tej książki (tak, właśnie to, nie miłość).
Literatura. Fascynacja nią. Każde kolejne nazwisko. Iwaszkiewicz,
Andrzejewski, Gajcy, Zagórski, Miłosz... To właśnie te fragmenty
sprawiały, że na mojej twarzy pojawiał się szeroki uśmiech. To
dzięki nim powoli zakochiwałam się w książce.
Sięgnąć
po „Ty jesteś moje imię” zdecydowanie warto. Każdy z całą
pewnością znajdzie coś dla siebie. I ten chcący poznać lepiej
samego poetę Baczyńskiego, zagubić się w miłosnej historii,
odnaleźć kilka wartości, które w obecnych czasach są już
rzadkością, czy poznać atmosferę ówczesnego literackiego świata
Komentarze
Prześlij komentarz