autor: Edward Rutherfurd
tytuł: Paryż
wydanie: Czarna Owca 2014
liczba stron: 943
„Paryż” Edwarda Rutherfurda to książka, która niektórych może odstraszać swoją objętością. Jednak jest to jednocześnie książka, po której skończeniu chce się powiedzieć: „Ale jak to? Ja chcę więcej! I co ja mam teraz ze sobą zrobić?”
Stary Paryż można jednak wciąż znaleźć za rogiem każdej ulicy, z jego wspomnieniami o dawnych wiekach i niegdysiejszych lokatorach. Wspomnieniami równie uporczywymi jak na wpół zapomniana melodia, która wraca, gdy ją znowu zagrać – w innym stuleciu, w innej tonacji, na innym instrumencie – ale wciąż ta sama. Oto odwieczny czar Paryża.
Tak autor przedstawia miasto, które staje się głównym bohaterem jego powieści. Miasto którego dzieje, zarówno te bardziej aktualne, jak i te bardziej odległe, zostają przedstawione przy użyciu bohaterów – tych fikcyjnych i tych historycznych, jak na przykład Król Słońce, Ernest Hemingway, Monet, którzy nie jednokrotnie pojawiają się na drodze postaci wymyślonych przez pisarza.
Historia miasta nie raz targanego wojnami i rewolucją, przekształcanego z monarchii w republikę, później w cesarstwo zostaje przedstawiona przez autora w konkretnych wydarzeniach, w których biorą udział bohaterowie, jak na przykład budowa wieży Eiffla, dosyć szczegółowo opisana II Wojna Światowa i wiele więcej... a także przez poglądy bohaterów. Bohaterów dzięki, którym możemy poznać miasto miłości praktycznie z każdej strony. I dosłownie i jako spojrzenie każdej klasy. Pisarz snuje swoją opowieść w oparciu o losy 6 rodów: Le Sourdów, których jednym z przodków był król złodziei, a ostatnie pokolenia są przedstawicielami francuskich komunistów, arystokratycznej rodziny de Cygne'ów, Renardów – wyznawców prostentantyzmu, Blanchardów – rodziny mieszczańskiej, przede wszystkich prowadzącej własny interes, Gasconów – biednej, prostej rodziny i żydowskiej rodziny Jacobów. Losy przedstawicieli poszczególnych rodzin nie raz mieszają się w dziejach miasta na skutek miłości, interesów i zdarzeń bardziej dramatycznych.
„Paryż” jest powieścią niesamowitą. Hipnotyzuje od pierwszej strony, od pierwszych zdań. Podchodziłam do niej z ogromnymi oczekiwaniami i nie zawiodłam się. Jest naprawdę genialnie. Nie sposób ukrywać, że najbardziej zapadły mi w pamięć i w serce fragmenty opowiadające o budowie wieży monsieure Aiffela, sceny, w których pojawiał się Hemingway, Monet... momenty, w których niejednokrotnie wspominani byli pisarze, malarze...
– (…) Zastanawiam się, jaki jest prawdziwy Paryż?
Heminway nachylił się i dolał jej wina.
– Może to zależy od tego, kto patrzy – odparł. – Paryż zawsze szczycił się tym, że jest centrum kulturalnym, już od czasów, gdy powstał tu uniwersytet. Teraz ściągają tu ludzie z całego świata. Jest więc nieco bardziej międzynarodową wersją tego, czym chciał być od wieków. Miasto to wielki organizm. Może mieć jednocześnie mnóstwo wcieleń. Nie wiemy, historia zapamięta ostatnich francuskich prezydentów, ale z całą pewnością nie zapomni impresjonistów, Bellets Russes, Strawińskiego, Picassa. Czym więc będzie Paryż? Wspomnieniem o wszystkich tych wspaniałych postaciach. Pamiętamy Napoleona, który był Korsykaninem, Eiffela, który pochodził z Alzacji, większość z nas wie, także, że mieszkał tu Benjamin Franklin. Tym właśnie jest Paryż. – Hemingway uśmiechnął się pod nosem. – Stał się miastem międzynarodowym, więc należy do nas wszystkich. Do całego świata.
Nie można też przemilczeć wizualnych aspektów wydania tej powieści. Piękna obwoluta i kryjąca się pod nią jeszcze piękniejsza czarno-biała okładka, w której zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Później otworzyłam i zakochałam się jeszcze bardziej. Wklejki z przodu i z tyłu zadrukowane zostały mapami Paryża. Przód to miasto dawniej, tył miasto dziś. Daje nam to możliwość wędrowania uliczkami Paryża razem z bohaterami, z czego notorycznie korzystałam, przewracając książkę wte i we wte. Kilka stron dalej dostajemy załączone proste drzewa genealogiczne wszystkich rodów. Dzięki temu z pewnością nie zgubimy się w śledzeniu losów kolejnych postaci, zwłaszcza gdy zostajemy przerzuceni na przykład z roku 1883 w rok 1261. Tych dwóch stron książki nie przeglądałam zbyt uważnie przed lekturą, w odróżnieniu od mapek, i radzę sięgać do nich w miarę pochłaniania kolejnych stron, by nie odbierać sobie zaskoczenia niektórymi powiązaniami, koligacjami...
Z całego serca wszystkim polecam! Mam nadzieję, że zakochacie się w „Paryżu” tak samo jak ja.
Ale mnie zainteresowałaś! Nie słyszałam o tej książce, ale moją uwagę od razu przykuło to piękne wydanie. I nie wiedzieć czemu, ale jakoś ta ilość stron mnie nie przeraża :) Bardzo, bardzo chętnie przeczytam!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :) Przy gorącej herbacie
Naprawdę polecam! Mam nadzieję, że się nie rozczarujesz :)
UsuńAkurat składam zamówienie i zastanawiam się, czy dorzucić do koszyka, a tu proszę - recenzja:) Zaciekawiłaś mnie ogromnie:)
OdpowiedzUsuńZdecydowałaś się? Jeśli tak, czekam na Twoją opinię! :)
UsuńParyż chyba ominę, ale za to czekam niecierpliwie na Nowy Jork Rutherfurda - mam nadzieję, że będzie równie dobry.
OdpowiedzUsuńOstatnio właśnie natknęłam się na zapowiedź "Nowego Jorku" i też już planuję zakup :)
UsuńCudna pozycja i doskonała zachęcająca recenzja, z przyjemnością podam link do niej w podsumowaniu konkursowym, a Tobie dziękuję za zgłoszenie :)
OdpowiedzUsuń