Cochise – „The sun also rises for unicorns”.

tytuł: The sun also rises for unicorns
zespół: Cochise
skład: wokal – Paweł Małaszyński, gitara – Wojtek Napora, bas – Radek Jasiński, perkusja – Czarek Mielko
wydawca: Metal mind productions
premiera: 2 października 2015r.

Dzisiaj chciałabym zaprosić Was w niezwykłą podróż muzyczną wraz z zespołem Cochise, przy dźwiękach ich najnowszej płyty „The sun also rises for unicorns”. Nie będzie to recenzja, bo być nie może. Nie jestem kompetentną osobą, żeby pisać o muzyce, bo nie mam o tym zielonego pojęcia. Mogę jedynie opowiedzieć o swoich odczuciach. Mogłabym powiedzieć coś więcej o tekstach, ale... chyba nie chcę w to za bardzo wchodzić i doszukiwać się „co autor miał na myśli”. Chociaż jak na moje oko byłoby w czym pogrzebać.

Zacznijmy więc od początku... Cochise to zespół pochodzący z Białegostoku. W jego skład wchodzą: Paweł, Wojtek, Radek i Czarek. Każdy z nich związany jest z muzyką około dwudziestu lat, a prócz tego każdy z nich pracuje zawodowo – powiedzmy, że w zupełnie innych branżach. Wspólnie grają mocną, konkretną muzykę o niebanalnych tekstach. 

„The sun also rises for unicorns” to ich czwarta płyta po „Still alive” (2010r.), „Back to beginning” (2012r.) i „118” (2014r.). Piąta licząc demo „9” (2005r.).




„The sun...” to 13 utworów niekiedy kompletne od siebie różnych, ale świetnie ze sobą współgrających. Można usłyszeć dźwięki w taki czy inny sposób już znane, charakterystyczne dla zespołu, ale też zupełnie nowe jak w przypadku „Homeland” i „Falling” – takich ballad Cochise jeszcze nie miało!

Co warto wyróżnić w przypadku tej płyty? Co najbardziej zwróciło moją uwagę?
Na pewno trzeba zacząć od tytułowej piosenki „The sun also rises for unicors”. I ten jeden tytułowy wers sprawia, że cały utwór dostaje szczyptę pozytywnego wydźwięku. Chociaż... nie zawsze. Równie dobrze przy kolejnym odsłuchaniu może okazać się „wyciskaczem łez” (w pozytywnym znaczeniu!) – tak, miałam tak. 

„Stupid love” – do tego utworu podeszłam z pewną rezerwą... spojrzałam na tytuł i pomyślałam – ale co to będzie? I po pierwszym przesłuchaniu sama nie wiedziałam czy mi się podoba, czy nie, ale później się wsłuchałam, wczytałam i na pewno jest to piosenka, którą mogę wymienić w najlepszej... trójce (chociaż to chyba za mało na ulubione piosenki) tej płyty. Co tutaj trzeba zaakcentować – wokal!

„The boy who lived before”... Chciałam teraz powiedzieć, że moja ulubiona, ale zaraz mi się pomyślało o „The sun...” i kolejnych i... no nie mogę :) Ale tutaj przyciąga całą moją uwagę i sprawia, że chcę jeszcze raz i jeszcze? Pomijając wokal i muzykę (świetne jak zawsze!) – tekst. Dobry, mądry, prawdziwy...

You don't know me but
tell me why
Generation needs sensation
Like I needed sun
(…)
Generation makes me sad
Generation falled


I jakoś podświadomie... czuję w tym tekście więcej jego autora niż w każdym innym. Chociaż może się mylę?

To, że reszta utworów nie została tutaj wymieniona z tytułu, nie oznacza, by w czymkolwiek ustępowały tym, o których krótko napisałam! Wszystkie są tak samo dobre! A w dodatku lepsze od poprzednich. Przy każdej kolejnej płycie Cochise myślę, że lepiej już nie można, a potem wychodzi kolejna i... okazuje się, że jednak można, a ja siedzę i słucham, słucham, słucham... W dodatku... gdy w końcu dotarło do mnie „The sun...”, odsłuchałam całość trzy razy w kółko i potem włączyłam inną płytę, innego zespołu. I prawie od razu wyłączyłam. Mniejsza z tym, co to było, ale wyraźnie doceniłam jedną rzecz – w Cochise nigdy nie ma się poczucia, że zespół gra sobie, a wokalista śpiewa sobie, a tekst jest jeszcze gdzieś obok. Tutaj WSZYSTKO współgra tworząc niesamowitą całość. 

Na koniec nie sposób nie wspomnień o pięknym wydaniu tej płyty. Niesamowicie klimatycznym. I w końcu jest książeczka z tekstami! Zawsze były dostępne na stronie zespołu ale jednak zupełnie czymś innym jest włączyć płytę i usiąść z książeczką w ręce. Zupełnie inny odbiór. 






Please don't waste your time


Komentarze