Remigiusz Mróz – „Trawers”



Wiktor Frost odsiaduje swój wyrok na Podgórzu, w więzieniu przeznaczonym dla skazanych po raz pierwszy. Na swój sposób próbuje sobie radzić z tą sytuacją, a także z uporczywie męczącymi go migrenami. Do pewnego czasu udaje mu się nie wzbudzać większego zainteresowania u współwięźniów. Jednak jak można się spodziewać w takim miejscu szczęście musi w końcu go opuścić. Dodatkowo spokój burzy przesyłka jaką dostaje z zewnątrz oraz list... Powodują one, że zrezygnowany do tej pory Wiktor postanawia zacząć działać. Być może jeśli znajdzie lepszego prawnika uda się coś zdziałać? Nowym obrońcą komisarza zostaje nie kto inny jak... doskonale znana wszystkim miłośnikom prozy Mroza, Joanna Chyłka.

W tym samym czasie prokurator, Dominika Wadryś-Hansen, rozpoczyna nowe śledztwo. W Tatrach zostało znalezione ciało mężczyzny z syryjską monetą w ustach, a sprawca zadał sobie sporo trudu, by utrudnić identyfikację denata. Siłą rzeczy rozpoczynają się dyskusje – czy Bestia powróciła? Może naprawdę nadal żyje? Nikt jednak nie chce poważnie podchodzić do takich sugestii, a syryjska moneta mimowolnie ściąga podejrzenia na grupę syryjskich uchodźców, która została niedawno zakwaterowana w Kościelisku. 

Sytuacja zaczyna zmieniać się diametralnie zarówno w Krakowie, jak i w stolicy polskich Tatr. 
Prawniczka, polecona kiedyś przez Szrebską, staje na wysokości zadania. Forst może rozpocząć pościg za Bestią, która prowadząc go za sobą, nieustannie jest o krok przed byłym policjantem. 
Wadryś-Hansen ma przed sobą coraz więcej kłopotów. Proste z pozoru śledztwo wciąż się komplikuje, a gwałtowne reakcje mieszkańców niczego nie ułatwiają. Pani prokurator i Edmund Osica trochę na ślepo kręcą się pomiędzy kolejnymi ciałami. Dominika w końcu decyduje się nakłonić Forsta do współpracy. Tylko on jest w stanie zrozumieć mordercę. A mordercy z niewiadomych przyczyn zależy na „rywalizacji” z komisarzem. 

Mróz po raz kolejny nie oszczędza czytelnika. Z jednej strony nakładania do chwili zastanowienia się. Po „Rewizji” po raz kolejny wplata do powieści wątek społeczny, stawiając nas przed pytaniem o uchodźców. Mimowolnie stajemy pomiędzy Osicą i Wadryś-Hansen toczącymi spór. Po której stronie staniemy tym razem? Z drugiej strony w doskonale znanym już stylu nie daje chwili wytchnienia – jedno zdarzenie od razu zastępuje kolejny. Akcja znów pędzi, ciągnąc za sobą czytelnika i wciągając coraz głębiej.

„Trawers” po prostu się pochłania, chcąc więcej i więcej, jednocześnie czując, że już nic bardziej nie może nas zaskoczyć, podczas gdy po kilku zdaniach okazuje się, że jednak może. I wciąż zaskakuje. Do samego końca. 
Po tej powieści, po tym zakończeniu Remigiusz Mróz jest dla mnie mistrzem wyprowadzania czytelnika w pole. Tak jak Bestia nieustannie „gra” z Forstem, tak samo autor „gra” z nami. 

Komentarze