Remigiusz Mróz – „Immunitet”

O MÓJ BOŻE! Tyle jestem w stanie powiedzieć po skończeniu „Immunitetu”. No ale spróbujmy wrócić do początku...




Czwarty tom serii z Chyłką skupia się wokół sprawy Sebastiana Sendala, najmłodszego w historii sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Znajomy Chyłki z czasów studenckich ma zostać oskarżony o zabójstwo. Adwokat od razu zgadza się zostać jego obrońcą i po raz pierwszy staje przed TK, który musi zadecydować o uchyleniu immunitetu. Sendal utrzymuje, że jest niewinny, a w mieście w którym dokonano morderstwa był tylko raz w życiu i bynajmniej nie w tamtych czasie. Prokuratura wydaje się być jednak pewna swego, a sprawa coraz bardziej się komplikuje. Szybko okazuje się też, że sędzia nie jest tak nieskazitelną osobą jak wszystkim się wydaje. 
Sprawa jest naprawdę pogmatwana, pojawiają się nowe dowody, a dodatkowego niepokoju dodają czarne róże, które dostaje Joanna. W połowie książki byłam pewna, że na pewno mam rację i nie ma innego wyjścia. Taaaak, oczywiście, że nie miałam. Mróz jak zwykle w formie i wywodzi nas w pole. 

Dla mnie jednak wątek sędzi Sendala dzieje się w tle, a na pierwszy plan wysuwa się Chyłka i Zordon. A wszystko dla tego, że całym sercem pokochałam tych bohaterów. Po prostu. A Mróz prowadzi ich genialnie. Ich relacja jest mistrzostwem. 
Chyłka w tej części po pobycie w szpitalu trochę dochodzi do siebie i nie „tankuje procentów równie często, co amerykańskie SUV-y benzynę”. Choć czasem to nałóg bierze górę nad nią wbrew temu, że wydaje jej się, że nad wszystkim panuje. Wciąż też krok w krok idzie za nią jej przeszłość, a Żelazny nie ma zamiaru odpuścić jej obrony ojca, do której się nie do końca świadomie zobowiązała.

Oryński z kolei wciąż zastanawia się czy na pewno dobrą drogę wybrał dla siebie. Czy prawdziwe realia tego zawodu można połączyć z ideami i moralnością? Czy może powinien dokonać rewizji swojego życia i zdecydować się przyjąć pewne propozycje? Jednocześnie też staje się dużo bardziej zdecydowany jeśli chodzi o jego życie prywatne. 

Ojciec Chyłki, który pojawił się w „Rewizji” tutaj znika gdzieś w tłumie i wiele osób jest z tego powodu niezadowolonych, ale jak inaczej miałoby być, skoro Joanna skutecznie przed tą częścią swojego życia wciąż ucieka? Ale jest to wątek, z którym prędzej czy później ona, a tym samym i my będziemy musieli się zmierzyć. Tymczasem i tak nie jest łatwo. I nie będzie. 

Kiedy zaczęłam czytać „Immunitet”, wracając do dobrze znanego już świata warszawskich prawników, poczułam się jakbym wróciła do domu. Z każdą kolejną częścią coraz bardziej kocham ich klimat i dwójkę głównych bohaterów. Chociaż jak wiadomo, żadną książką nie da się dogodzić każdemu. Ja mogę wskazać tutaj jedną rzecz, a właściwie dwa fragmenty, które są praktycznie... takie same. Oryński nie miał pojęcia, dlaczego tak było – przynajmniej do poprzedniego wieczora. Wtedy z jej pijackiego memłania udało mu się wyłowić jasną deklarację, że nie ma zamiaru reprezentować Filipa Obertała, bo nie broni pedofilów. (str. 24) Nie miał pojęcia, o co został oskarżony Filip Obertał. Wiedział jedynie, że kiedy poinformował Chyłkę o tym co zrobiła, w pijackim przypływie szczerości oznajmiła mu, że pedofilów nie broni. (str. 91). Za to jednak autora winić nie można, bo jeśli cokolwiek pisaliśmy w życiu, wiemy, że taki rzeczy wtedy się nie widzi. Ani nawet później czytając własny tekst. Redaktor powinien wyłapywać takie rzeczy. 

Ale wracając do pozytywów, które zdecydowanie dominują! Zakochałam się w dwóch pierwszych zdaniach. I w dwóch scenach. Jedna z nich to ostatnia. Genialnie całość została napisana. I jednocześnie Mróz postanowił zostawić nas w takim samym szoku jak po każdym zakończeniu tomów z Forstem. Jest tam TO jedno zdanie. Ostatnie zdanie dialogu. Wiem, że niektórym chodziło to po głowie od jakiegoś czasu, ale w moim przypadku to była ostatnia rzecz jakiej bym się spodziewała. Zupełnie nie mogę przestać myśleć o tym wszystkim. I chciałabym móc zapytać autora o jedną rzecz – co Pan z tym zrobi?!

Po takiej powieści jak „Immunitet” nie wiem jak doczekam pojawienia się w księgarniach kolejnego tomu. I co najbardziej znaczące, pierwszy raz nie mogę patrzeć na żadną inną książkę, bo ciągle w głowie siedzi mi ta jedna.

Komentarze

  1. Uwielbiam te serię bez dwóch zdań. Chyłka i Zordon to jeden z moich ulubionych duetów książkowych. Ba, jeśli nie najbardziej ulubiona. :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz