Książkowe miłości i rozczarowania 2018 roku

Dzisiaj przychodzę z najlepszymi i najgorszymi książkami roku. Jak zwykle wybór tylko w kilku przypadkach był oczywisty, reszta wymagała dłuższego uzasadnienia. A i gdyby ktoś zobaczył moje oceny na Lubimy czytać, mógłby się zdziwić, bo to wcale nie jest oczywiste, że wśród najlepszych książek pominęłam kilka wysoko ocenionych, a wpisałam te z nieco mniejszą liczbą gwiazdek. Po prostu nie każde osiem gwiazdek, czy siedem gwiazdek ma taką samą wartość. 
O niektórych książkach pisałam już na blogu w osobnym poście, więc nie rozwodzę się zbytnio w uzasadnieniach. Zapraszam do kliknięcia w podlinkowany tytuł ;) 





Najlepsze książki: 

1. Amor Towles – „Dżentelmen w Moskwie” – co tu dużo mówić – książka zachwycająca. Po przeczytaniu opisu można mieć wątpliwości, czy powieść, której bohater zostaje uziemiony w hotelu na resztę życia, może być ciekawa, ale zapewniam, że może. A jeśli przy tym jest tak pięknie napisana... 

2. Edward Rutherfurd – „Rosja” – nie jest tajemnicą, że uwielbiam styl tego autora, a i trudno o ciekawszy temat niż Rosja. W recenzji rozpisałam się na temat tej powieści, dlatego teraz powiem tylko w skrócie – mam odczucie, że Rutherfurd trafił w punkt, oddając między wierszami ogólnego ducha kraju. 

3. John Boyne – „Chłopiec na szczycie góry” – w porównaniu z „Chłopcem w pasiastej piżamie” zrobiła na mnie dużo większe wrażenie. Wciągnęła w fabułę i zaangażowała emocjonalnie. 

4. Remigiusz Mróz – „Zerwa” – doskonała intryga, a do tego klimat, który na pierwszy rzut oka miał przypominać „Ekspozycję”, a okazał się nawet lepszy! Czy mogłam chcieć czegoś więcej, sięgając po Forsta? 

5. Susan Meisner – „Dziewczyna z nagietkowym szalem” – rzadko jestem zadowolona, sięgając po literaturę obyczajową, czy tym bardziej kobiecą, ale tym razem było inaczej. Połączenie fabuły i stylu autorki dało bardzo dobrą powieść! (A kiedy mówię dobra powieść w odniesieniu do narracji pierwszoosobowej to dużo mówi! ;D) 


Największe rozczarowania: 

1. Jadwiga Skibińska-Podbielska – „W krainie dębów i krwi” – już się rozpisywałam na ten temat – to po prostu w moim odczuciu nie jest dobra książka. Temat ważny i mi bliski, przez co nie czułam się zbyt dobrze, czepiając się w recenzji praktycznie wszystkiego. Od stylu, postaci, aż po prezentację faktów historycznych, utrudniającą przeciętnemu czytelnikowi odnalezienie się w czasie 

2. Agnieszka Krawczyk – „Słoneczna przystań” – nie wiem dlaczego sięgnęłam po kolejny i kolejny tom. Chyba tylko z ciekawości jak fabularnie autorka zakończy tę historię, która swoją drogą nie była zbyt porywająca. Styl autorki zupełnie mi nie odpowiadał – momentami sztywny i sztuczny zarówno w dialogach jak i w opisach. I zupełnie nie rozumiem zabiegu ze streszczaniem praktycznie całej przeszłości, przez co kolejna część wnosi mniej niż by mogła. 

3. Magdalena Knedler – „Klamki i dzwonki” – wcześniej czytałam „Dziewczynę z daleka” tej autorki, przez co ta wypadła jeszcze bladziej. Styl w jakim ta książka została napisana, jak została zaprezentowana fabuła jest zupełnie nie z mojej bajki. 

4. Remigiusz Mróz – „Kontratyp” – Chyłka... Chyłka w tym wypadku nie porwała mnie ze sobą w środek akcji. Stałam z boku i sceptycznie przyglądałam się jej eskapadzie na Annapurnę. Ten wyjazd jak i całkiem sporo innych powodów złożyło się na to, że książka znalazła się na tej liście – nie będę się tutaj o wszystkim rozpisywać – trochę by zeszło, a wszystko jest w recenzji ;) 

5. Magdalena Lamparska – „Wszystko albo nic. #jakPolaNegri” – prawda jest taka, że spodziewałam się czegoś innego. Miała być powieść, w której ważną rolę odegra Pola Negri, przez którą i ją poznamy. Żaden opis nie sugerował, że książka jest podzielona na rozdziały powieściowe i czystą biografię, przy czym ilościowo przeważa biografia. Gdybym została uprzedzona, że będę czytać biografię byłoby lepiej. A teraz myślę, że nawet wolałabym czytać samą biografię. Część fabularna zupełnie do mnie nie trafiła. To, co wyczynia główna bohaterka... 


Komentarze