tytuł: Krok do szczęścia
autor: Anna Ficner-Ogonowska
wydanie: Znak 2012
liczba stron: 414
Lojalnie uprzedzam, jeśli ktoś nie czytał pierwszej części, czyli Alibi na szczęści, niech nie czyta tego tekstu, bo spojlery siłą rzeczy będę :)
autor: Anna Ficner-Ogonowska
wydanie: Znak 2012
liczba stron: 414
Lojalnie uprzedzam, jeśli ktoś nie czytał pierwszej części, czyli Alibi na szczęści, niech nie czyta tego tekstu, bo spojlery siłą rzeczy będę :)
Druga część serii to kolejne spotkanie ze znanymi już nam
bohaterami. Hanią próbującą odnaleźć się między wciąż
otaczającą ją przeszłością i coraz wyraźniej rysującą się
przyszłością, Mikołajem zakochanym bez pamięci, Dominiką i
Przemkiem, których związek wciąż się rozwija oraz panią Irenką
niezmiennie częstującą nas dobrym słowem i herbatą z cytryną.
fot. Olcia
Hanka w tej części podejmuje kolejne próby zmierzenia się z
przeszłością, pogodzenia się z nią... Nie zawsze wszystko
wychodzi idealnie, zwłaszcza, gdy pojawia się coraz więcej spraw,
o których do tej pory nie miała pojęcia, ale w ogólnym
rozrachunku Lerska robi spory krok w przód. Jednocześnie też coraz
wyraźniej krystalizuje się jej związek z Mikołajem, chociaż nie
jest im dane spędzić dużo czasu razem, co zupełnie paradoksalnie
wychodzi im na dobre.
Tymczasem związek Dominiki i Przemka przechodzi na kolejne coraz
bardziej poważne etapy. Mimo zmian w życiu Dominika jednak wcale
się nie zmienia. Nadal pozostaje tak samo szczera, bezkompromisowa,
nieustannie martwiąca się o siostrę i starająca się pomóc jej i
Mikołajowi.
Mam z tą książką problem i to całkiem spory. Z jednej strony
ciągle rozwijająca się historia Hanki. Karuzela emocjonalna. A z
drugiej o wiele silniej niż w „Alibi...” zostaje rozbudowana
postać Dominiki, tak, że wiele razy miałam poczucie, że to ona
tutaj dominuje, podczas gdy jest chyba jedyną postacią, której
polubić nie potrafię. Próbowałam i momentami się udawało, ale w
ogólnym rozrachunku... przyjaciółkami byśmy nie zostały. W
związku z czym dużo razy zaczynałam marudzić, ale w ostatniej
scenie... o tym wszystkim zapomniałam. Ona zrekompensowała mi
wszystko i zupełnie chwyciła za serducho. Bo właśnie o to „w
tym wszystkim” chodzi.
Ocenić negatywnie nie mogę, bo czyta się tak samo dobrze i tak
samo wchłania czytelnika (z małymi wyjątkami), ale jednak
pierwszej części w moim prywatnym rankingu wyprzedzić nie może. O
czym też chyba świadczy, że ten tekst było mi napisać o wiele
trudniej niż poprzedni.
Komentarze
Prześlij komentarz