Remigiusz Mróz – „Inwigilacja”

Do kancelarii Żelazny & McVay zgłasza się małżeństwo, których syn wiele lat temu zaginął podczas wakacji w Egipcie. Teraz, po szesnastu latach, chłopak odnajduje się w polskim... areszcie. Został oskarżony o planowanie zamachu terrorystycznego. Fahad Al-Jassam, bo tak nazywa się zatrzymany mężczyzna, wyznaje islam i utrzymuje, że nie ma nic wspólnego ludźmi podającymi się za jego rodziców. 




Obrony mężczyzny podejmuje się nie kto inny, tylko Joanna Chyłka. Upatruje w tej sprawie szansę na głośne zwycięstwo. Mogłaby zdobyć jeszcze lepszą opinię w świecie prawniczym. Chociaż równie dobrze mogłoby się to obrócić przeciwko niej. Sprawa nie będzie łatwa. Fahad nie chce współpracować ze swoimi obrońcami, a jego wyznanie tylko pogłębia powszechną niechęć. Kiedy Chyłka i Zordon (chyba nikt nie wyobrażał sobie, by Kordian nie pojawił się znów u boku Joanny) starają się ustalić w sprawie jak najwięcej, znaleźć jak najwięcej dowodów, orientują się, że... coś zdecydowanie jest nie w porządku. Coraz bardziej utwierdzają się w przekonaniu, że w całą sprawę są zamieszane służby, których praca w tym przypadku wzbudza uzasadnione wątpliwości. 

Remigiusz Mróz jak zwykle doskonale wpisuje się swoją powieścią w aktualne zdarzenia, tematy, rządzące właśnie światem i polityką. Na sali sądowej staje muzułmanin, mający planować zamach na terenie Polski. Czy taki człowiek, miałby szansę na sprawiedliwy proces i realne zastosowanie zasady domniemania niewinności, czy raczej wszyscy od razu widzieliby dla niego miejsce w więzieniu z możliwie najsurowszym wyrokiem? A ponadto jak w sytuacji przewidywanego zagrożenia miałoby zachować się państwo? Czy władza mogłaby wszystko wytłumaczyć troską o obywateli? I czy za działania dla dobra ogółu, komuś nie przyjdzie zapłacić? 

„Inwigilacja” to już piąty tom serii z Chyłką – równie doskonały jak poprzednie. W moim odczuciu może nawet najlepszy (chociaż nie wiem, czy nie jest tak, że każda kolejna odsłona równie mocno chwyta mnie za serce i tak trzyma, dopóki nie pojawi się kolejna, a wtedy ulubienica się zmienia). Po kilku miesiącach pustki znów spotykamy parę naszych ulubionych prawników. Końcówka „Immunitetu” nie tylko postawiła przed Chyłką trudne wyzwanie, ale też wystawiła relację tej dwójki na dużą próbę. 

Chyłka i Zordon wciąż są tacy jakimi ich poznawaliśmy przez poprzednie tomy – wciąż ich relacja jest pełna uszczypliwości, a praktycznie każda z pozoru zawodowa rozmowa kończy się osobistym przytykiem. Wciąż nie mogę przestać zachwycać się jak ich relacja jest doskonale przedstawiona. Z jednej strony tak bardzo niedopowiedziana w jakikolwiek sposób, a z drugiej przecież tak jednoznaczna. Odważę się nawet powiedzieć, że pod tym względem książka jest wręcz idealna. 

Naprawdę gorąco polecam Wam najnowszą opowieść o dwójce najbardziej rozpoznawalnych prawników w kraju. W odróżnieniu od poprzedniego tomu, tutaj sprawa i prywatne losy prawników dla mnie świetnie współtworzą całość i oba te aspekty wypadają tak samo wciągająco! Jeśli do tej pory mieliście jakieś wątpliwości, to po lekturze „Inwigilacji” na pewno wpadniecie już po uszy. I nie będzie mogli doczekać się kolejnego tomu, bo to, co w zakończeniu serwuje nam autor... Prawdziwa karuzela emocjonalna. I chociaż... no chciałabym, żeby było inaczej, to jednak im bliżej było końca tym bardziej coś wisiało w powietrzu. (Chociaż przez większość książki spodziewałam się czegoś innego. Na szczęście dla fabuły i nie tylko – myliłam się :) )

Komentarze