„Oskarżenie” rozpoczyna się jakiś czas po wydarzeniach kończących poprzedni tom. Do Chyłki zwraca się o pomoc żona Tadeusza Tesarowicza, dawnego opozycjonisty. Mężczyzna odsiaduje wyrok za dokonanie czterech morderstw, a kobieta uważa, że ma nowy dowód na jego niewinność. Joanna początkowo nie ma zamiaru brać tej sprawy, uważając, że jest z góry przegrana. jednak zmienia zdanie, gdy kobieta, z którą rozmawiała zaledwie kilka godzin wcześniej, umiera.
Żona Tesarowicza otrzymała od kogoś wiadomość, która może wszystko zmienić. Ta sama osoba wkrótce wysyła maila do Oryńskiego... Ktoś ewidentnie próbuje mieć wszystko i wszystkich pod kontrolą, by rozegrać tę sprawę na własnych warunkach.
Po zakończeniu „Inwigilacji” chyba każdy czekał na ten tom z taką samą niecierpliwością. Jak ułoży się życie bohaterów po tym co zaserwował im autor? Chociaż Zordon nie jest już aplikantem, na żądanie Chyłki ma pomagać jej przy nowej spawie. Naturalny układ sił nie trwa jednak długo, a niezdany egzamin adwokacki to jego najmniejszy problem w tej części...
Jeśli chodzi o relację Chyłki i Zordona, którą tak zachwycałam się ostatnio, to tradycyjnie możemy spodziewać się u nich całego mnóstwa słownych przepychanek i przytyków. Oraz niestety niezdecydowania.
„Oskarżenie”, jak każda książka Remigiusza Mroza, wciąga od pierwszych stron i nie pozwala się oderwać. Tempo akcji po kilku wolniejszych tomach, znów nieco wzrasta i ponownie pojawiają się sceny rodem z thrillera. Autor po raz kolejny nie oszczędza swoich bohaterów (czytelników też). W związku z czym najnowszy tom Chyłki pochłonęłam w dwa dni, co zdarza się bardzo, bardzo rzadko.
Ale czy, tak jak zawsze działo się to wcześniej, najnowsza część znów wskoczyła po przeczytaniu na pierwszą pozycję mojego osobistego rankingu? A no tym razem to „Inwigilacja” rozsiadła się tam jeszcze wygodniej. Dlaczego? Nie jestem do końca w stanie tego jednoznacznie stwierdzić. Prawdopodobnie najbardziej przyczyniło się do tego jedno rozwiązanie po jakie sięgnął autor – od naprawdę bardzo dawna spodziewałam się tego i zanim to nastąpiło, uznałam taką możliwość za najłatwiejszą.
Jednak nie znaczy to, że książka nie była doba. Tak jak już wspominałam, pochłonęłam ją, nie mogąc się oderwać. I czytając, chciałam więcej i więcej. Dopiero kiedy ją skończyłam, a emocje opadły, pojawił się jakiś... niedosyt? Dopiero wtedy okazało się, że między mną a Chyłką tym razem coś nie do końca zagrało. Ale z taką samą niecierpliwością czekam na ponowne spotkanie z Chyłką i Zordonem.
Komentarze
Prześlij komentarz