Lori Nelson Spielman – „Lista marzeń”

Jak bardzo różnimy się od nas samych gdy mieliśmy kilkanaście lat i byliśmy pełni ideałów? Czasami, owszem, dopiero później odnajdujemy naszą drogę, ale często próbujemy pójść na łatwiznę, sięgamy po bezpieczne rozwiązania, przez co być możne nasze życie jest bezpieczne i wygodne ale czy szczęśliwe? 

Brett ma trzydzieści cztery lata i właśnie pochowała matkę. Nadchodzi dzień odczytania testamentu. Dziewczyna razem z braćmi i ich żonami zjawia się u prawnika. Wszyscy są pewni, że to właśnie Brett odziedziczy po matce stanowisko dyrektora generalnego. Jednak nic bardziej mylnego. Matka przewidziała dla swojej córki zupełnie inną drogę. Brett otrzymuje od prawnika matki, Brada Midara, listę marzeń, którą stworzyła mając czternaście lat, a jej matka ją zachowała. Pozostało dziesięć punktów do realizacji...

Brett do tej pory pracowała w firmie matki w dziale marketingu, mieszkała ze swoim chłopakiem, Andrew. Miała naprawdę stabilne życie, które pod wpływem życzenia matki zaczyna się chwiać. Dziewczyna musi skonfrontować się ze swoimi dawnymi marzeniami i celami. Czy to, co ma teraz naprawdę daje jej szczęście? Czy o to jej chodziło w życiu? A może tamta kilkunastoletnia dziewczynka wciąż w niej jest i bardzo chciałaby dojść do głosu? 

Jeśli ktoś od czasu do czasu zagląda w moje opinie to wie, że rzadko jestem zadowolona po przeczytaniu książki z założenia skierowanej do kobiet. Tutaj było zupełnie inaczej. „Lista marzeń” Lori Nelson Spielman to bardzo ciepła i przyjemna powieść. Główna bohaterka na początku trochę mnie irytowała ale później naprawdę się polubiłyśmy i z uwagą śledziłam jej dalsze losy. Kierowanie się sercem, marzeniami jest mi też jakoś bliskie, więc pewnie tym bardziej lektura przypadła mi do gustu. Również wątek romantyczny zadowolił moje oczekiwania. Nie był tak bardzo jednoznaczny jak to często się zdarza. Kilka rzeczy przewidziałam, ale nie uznałabym tego za cechę negatywną powieści. Może nawet wręcz przeciwnie, bo na końcu poczułam satysfakcję – „a jednak!”. 

„Lista marzeń”, chociaż jest lekką, szybko czytającą się lekturą, skłania do kilku przemyśleń. Myślę, że może być idealnym wyborem na zimowy wieczór pod kocem.

Komentarze