(Jeśli nie czytałeś pierwszego tomu, tą recenzją go sobie zaspojlerujesz!)
Po tym jak w poprzednim tomie Hauer nie dotarł do sejmu na głosowanie nad konstruktywnym wotum nieufności, Adam Chronowski wciąż zasiada na fotelu premiera. A gdyby miało się to zmienić, stara się zapewnić sobie ochronę ze strony Seydy. Obok dalszych prób zaprowadzenia porządku na Polskiej scenie politycznej, motywem przewodnim tej książki jest spotkanie głów kilku państw, które ma się odbyć w Malborku, a jego celem jest poprawienie stosunków rosyjsko-ukraińskich. Niedługo przed nim jednak zaczynają pojawiać się niepokojące informacje jakoby Polska miała stać się kolejnym celem zamachów terrorystycznych.
A co u głównych bohaterów?
Patryk Hauer powoli dochodzi do siebie po wypadku, który zakończył poprzedni tom i próbuje zmierzyć się z nową, trudną dla niego rzeczywistością. Dodatkowo po upływie miesiąca na nowo stara się też zorientować w obecnej sytuacji politycznej, oraz w motywacjach i celach wszystkich partii, a może nawet wręcz każdego polityka z osobna. Tradycyjnie jest obok niego Milena niezmiennie skupiona na politycznych aspektach jego życia.
Daria Seyda, jako prezydent musi zmierzyć się z kolejnymi bardzo trudnymi decyzjami. Zarówno jeśli chodzi o rozgrywki polityczne, o to co dzieje się w Polce i na świecie, jak i o sprawy rodzinne. Tylko czy w ogóle można to tak rozdzielić? Nie łączyć w jedną sprawę? Ponadto spawy utrudnia fakt, że kobieta w dalszym ciągu nie wie, co zdarzyło się w motelu w Jankach, ani jak bardzo zaszkodzi to jej i państwu, jeśli w końcu wypłynie.
„Większość bezwzględna” to bardzo dobra kontynuacja serii w „Kręgach władzy”. Powieść wciąga już od pierwszych stron i nie pozwala czytelnikowi się oderwać. Sytuacja na, stworzonej przez autora, polskiej scenie politycznej zmienia się tak dynamicznie, że podczas czytania wciąż towarzyszy chęć, by dowiedzieć się, co się wydarzy po przewróceniu kolejnej kartki. Jeżeli tylko ktoś odrobinę interesuje się polityką z całą pewnością da się wciągnąć w świat pełen kombinacji politycznych, które przerażają gdy pomyślimy, że tak naprawdę mogą wyglądać praktyki polityczne. Moim zdaniem to największe zalety tej powieści, czy też serii. Bohaterowie wciąż pozostają dla mnie nieco obojętni, chociaż przecież z zaangażowaniem śledziłam ich dalsze losy. Moja sympatia już od pierwszego tomu najbardziej chce się skłonić w stronę Hauera, jednak... wciąż nie potrafię się zdecydować czy go lubić, czy nie? Jako polityk przecież nie ma mniej za uszami od innych. Ale nie da się ukryć, że bardzo mnie ucieszyło, kiedy w „Większości bezwzględnej” Patryk czuł nieprzyjemne ukłucia, kiedy patrzył na swoje życie prywatne.
Drugi tom politycznej serii Mroza to również kolejna książka, gdzie autor po raz kolejny sięga po aktualne tematy. Wątek terroryzmu co prawda już pojawił się w „Inwigilacji”, jednak tutaj rozwija się on niejako od drugiej strony.
Jest to też kolejna książka, w której Mróz jak zwykle nie oszczędza swoich bohaterów. Oj nie oszczędza.... Wydaje mi się, że tak mocnego zakończenia jeszcze nie było. Chociaż jeżeli chodzi o to, czy jest zaskakujące to w moim przypadku nie aż tak, jak niektóre zakończenia Chyłek. Samo zdarzenie było zapowiadane przez większą część książki i pytanie raczej poległo na tym czy już, czy jeszcze nie. Jedyne czego się nie spodziewałam to aż takiego zasięgu – autor postawił się przed baaardzo trudnym problemem.
„Większość bezwzględna” nie trafi na półkę moich ulubionych lektur, ale z całą pewnością jest to bardzo dobra książka Remigiusza Mroza. Osoba, która nie lubi polityki może poczuć się przytłoczona ilością politycznych zwrotów akcji, niejasnych pobudek i prawniczych zagadnień. Natomiast jeśli ktoś lubi takie klimaty, z całą pewnością będzie równie zadowolony jak ja, z czasu spędzonego z Hauerem i Seydą.
Stan wyjątkowy w Polsce? I ostatecznie co dalej, jeśli konstytucja już nic dalej nie przewiduje? Brzmi ciekawie, prawda?
Komentarze
Prześlij komentarz