„Miejsce i imię” to druga książka Macieja Siembiedy, a zarazem drugi już tytuł, którego głównym bohaterem jest Jakub Kania, obecnie były już prokurator IPN.
Jakub Kania, określany jako detektyw celebryta, po rezygnacji z pracy w IPN-ie, przyjął posadę w Jad Waszem. Jego nowe zadanie dotyczy odnalezienia grobu holenderskich Żydów, którzy zginęli w obozie na Górze Świętej Anny. Z taką prośbą do instytutu w Jerozolimie zgłosiła się prywatna organizacja żydowska, chcąca położyć tablicę nagrobną, by dać im tytułowe miejsce i imię, zgodnie z judaistyczną tradycją.
Obóz pracy w Annabergu należy do tak zwanej Organizacji Schmelta. Więźniowie mieli pracować przy budowie autostrady Kraków – Berlin. Jednak nie wszyscy się tym zajmowali. Została z nich wyodrębniona grupka pracująca w baraku na terenie obozu, do którego nie miał wstępu nikt poza nimi i opiekującym się nimi esesmanem. Zajęcie holenderskich Żydów dla innych pozostawało tajemnicą...
Jakub rozpoczyna poszukiwania, ale z czasem okazuje się, że obozem interesuje się coraz więcej osób i coraz częściej wspominany jest skarb Schmelta. Ale to, co dzieje się tu i teraz, to tylko jedna strona całej historii. Z drugiej przenosimy się w czas II Wojny Światowej, a nawet chwilami we wcześniejsze lata, gdzie towarzyszymy Dawidowi Schwartzmanowi, żydowskiemu szlifierzowi diamentów, autorowi legendarnego czarnego szlifu.
„Miejsce i imię” Macieja Siembiedy zaczyna się powoli i mało spektakularnie, ale dalej z każdą kolejną stroną wciąga coraz bardziej. Fabuła została bardzo dobrze skonstruowana. Rozdziały osadzone we współczesności i przeszłości przeplatają się w idealnie wybranych momentach, tak że informacje jakie dostajemy tylko podsycają naszą ciekawość.
Zanim sięgnęłam po ten tytuł, przeczytałam „444” tego autora, głównie dlatego, by potem poznać drugi tom. Pierwsze spotkanie z Siembiedą nie było udane, dlatego trochę nieufnie podeszłam do kolejnej powieści, chociaż tematyka nieustannie mnie przyciągała – bo czy mogłabym się oprzeć kryminałowi, w którym odkrywane są tajemnice II Wojny Światowej?
Jak już na pewno można było wyczuć, ani trochę nie żałuję, że dałam autorowi drugą szansę. I bardzo chętnie sięgnę po kolejny tytuł, jeśli tylko się pojawi. A na razie naprawdę bardzo polecam „Miejsce i imię”. Bo jeżeli w sprawę angażuje się polskie ABW, zagorzała neonazistka, jubilerzy z Holandii, były agent KGB, to wiadomo, że musi być ciekawie, prawda?
Komentarze
Prześlij komentarz