Stanisław Krzemiński – „Iskra”

Rok temu w TVP mogliśmy oglądać serial „Drogi wolności”, który podbił serca wielu osób. Moje nie aż tak bardzo, ale z przyjemnością poświęcałam mu trochę uwagi w niedzielne wieczory. Ta sama historia została również przedstawiona w postaci serii książek „Drogi do wolności”. W końcu postanowiłam skonfrontować wrażenia i sięgnęłam po pierwszy tom, czyli „Iskrę”. 




Stanisław Krzemiński w pierwszym tomie przenosi nas do Krakowa tuż przed wybuchem I Wojny Światowej. Towarzyszymy tam całej rodzinie Biernackich, która chociaż na pierwszy rzut oka może wydawać się idealna, to jak prawie każda, ma swoje wewnętrzne problemy i ukryte od lat sprawy, które mogą powrócić w najmniej oczekiwanym momencie i zachwiać panującym porządkiem. Głównymi bohaterkami są tutaj panny Biernackie. Chociaż są siostrami, to każda jest inna. Alina jest nauczycielką i wciąż pisze opowiadania, Marynia nieustannie coś liczy, a Halina zwana Lalą maluje i buja w obłokach. 

Losy wszystkich bohaterów są nierozerwalnie splecione z wydarzeniami historycznymi. Razem z nimi patrzymy na zaczynającą się wojnę i powstające Legiony Piłsudskiego. Patrzmy na śmierć i cierpienie. Jednak w gruncie rzeczy nie jest tej historii aż tak dużo. Stanowi ona tło, a kolejne wydarzenia absorbują uwagę bohaterów, ale to przede wszystkim ich prywatne losy są na pierwszym planie. A w nich nie brak intryg, konfliktów i miłości. 

Jak pierwszy tom serii wypada na tle serialu? Mam wrażenie, że podobnie. Historia tylko w niewielu punktach odbiega od tego, co mogliśmy obserwować na ekranach telewizorów i tak naprawdę to właśnie te fragmenty zainteresowały mnie najbardziej. Bo muszę przyznać, że wobec całej powieści pozostałam nieco obojętna, co z całą pewnością można chociaż w części z rzucić na fakt, że już znałam tę fabułę. Może gdybym najpierw sięgnęła po książkę, zostałabym przez nią dużo bardziej wciągnięta. Możne. Ale jest też inna kwestia, która nieco mi przeszkadzała. Powieść została podzielona na części, a one nie dzielą się już na rozdziały lecz na przeplatające się ze sobą sceny. Sceny, które w moim odczuciu zostały zbyt mocno pocięte. Przerywamy jedną, by przenieść się do kolejnej, a zaraz potem wrócić do poprzedniej. W niektórych książkach taki zabieg momentami się sprawdza, by podnieść napięcie, zainteresować jeszcze mocniej czytelnika. Ale tutaj w taki sposób została skonstruowana cała książka i do budowania napięcia na pewno się to nie przyczynia. Mnie to wręcz wybijało z rytmu czytania. 

Czy sięgnę po kolejne tomy nie wiem. Wiem, że w kolejnych tytułach akcja tak naprawdę się rozwinie i jestem ciekawa, czy wątek ciotki Janiny i tam zostanie nieco bardziej rozbudowany niż w serialu. Chociaż to tak naprawdę i tak byłby tylko niewielki procent całej powieści, której fabuła raczej mnie nie zaskoczy, a jest tyle innych książek… 

Komentarze

  1. Ja nie oglądałam serialu, a w związku z tym, że lubię takie historie to całkiem miło ją wspominam 😀

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz