Maria Paszyńska – „Za zasłoną chmur”

(SPOJLERY WZGLĘDEM POPRZEDNICH TOMÓW)

Wyobraźcie sobie sytuację, że splatają się losy dwóch osób. Kobiet. Bardzo różniących się od siebie. Pochodzących z zupełnie odmiennych sfer. O odmiennych doświadczeniach. Żony i kochanki. Jak to mogłoby się skończyć?

Powieść Marii Paszyńskiej „Za zasłoną chmur" leżąca na łóżku na białej pościeli.

Czwarty tom serii Wiatr ze wschodu, a dla mnie po prostu Anastazji, zabiera nas z powrotem do zakończenia tomu trzeciego. Znów obserwujemy wydarzenia rozgrywające się na dworcu, tym razem jednak oczami Tatiany. Kazimierz wyjeżdża, a życie splata jej losy z losami Anastazji. Obie porzucone przez tego samego mężczyznę muszą na nowo próbować wszystko sobie poukładać. Dla obu też życie przygotowało kolejne… „trudne doświadczenia”. Anastazja po wypadku budzi się w szpitalu i orientuje się, że straciła wzrok. A wraz z nim całe dotychczasowe życie, wszystkie plany i marzenia. Tatiana żegna ojca i podejmuje decyzję o ślubie z Borysem…

Nie wiem, czy taki był zamysł, ale ja niesamowicie wyraźnie czułam w tym tomie motyw „bo Annuszka wylała już olej”, co zachwyciło mnie od pierwszych stron. Od samego początku ta część toczy się swoim rytmem, nie pozostawiając bohaterom wiele miejsca, by spróbowali zmienić swój los. A kiedy pozornie im je daje… tak naprawdę mogą dokonać tylko jednego wyboru. Jedno działanie podjęte w tomie trzecim determinuje wszystkie kolejne zdarzenia.

To była bodajże najbardziej osobliwa znajomość jej życia, a jednak coraz częściej Anastazja przyłapywała samą siebie na zastanawianiu się, czy ten łączący je węzeł gordyjski nie jest jednocześnie kołem ratunkowym pozwalającym im obu pozostać na powierzchni (str. 72)


W tym tomie autorka ponownie sięga po temat głodu, tym razem jest to już Wielki głód, który w latach 30. pochłonął ogromną, choć niemożliwą do dokładnego oszacowania, liczbę ofiar na Ukrainie. W poprzednim tomie był to wątek opisany dość dosadnie, jednak tutaj jest wyrażony jeszcze mocniej. Nie tylko słowami. Wcześniej jego obraz wyłaniał się przede wszystkim z obserwacji, tym razem tak samo jak cała ludność, doświadczają go również bohaterowie. Nie każdy musi czuć się na siłach, by się z tym konfrontować.

„Za zasłoną chmur” to książka, która boli, ale jednocześnie daje jakieś ciepło… To książka bardziej drastyczna od poprzedniej, ale jednocześnie nieraz dająca powód do uśmiechnięcia się do siebie. To książka, przy której lekturze podstawowa znajomość historii raz pomaga, a raz zupełnie przeciwnie. Spojrzenie na daty najpierw daje nadzieję, pozwala myśleć, że jeszcze kilka lat i chociaż jedna sprawa się rozwiąże, ale zaraz potem… podjęta zostaje jedyna możliwa decyzja, a czytelnik wie, jak bardzo jest fatalna…

Tę część polecam tak samo jak poprzednie. Może i drugi tom był pełniejszy emocji Anastazji i Kazimierza, dynamiczniejszy, ale… to właśnie ten całkowicie mnie pochłonął. I kolejny raz przypomniał, dlaczego tak bardzo lubię prozę Marii Paszyńskiej. Jak nikt opisuje świat, bohaterów, ich emocje – nawet te najtrudniejsze. A może właśnie je?

Miłość do Anastazji, najpiękniejsze i najsilniejsze uczucie, jakiego doświadczył w życiu, sprawiła, że przez ostatnie lata wirował jak jesienny liść w podmuchach coraz chłodniejszego wiatru. Wszystko, co robił, robił dla niej, przez nią, przeciw niej, pomimo niej. (str. 42)

Ps. Jak miałabym nie polecać książki, w której bohaterka przez cztery strony mocuje się z drzwiami, próbując je otworzyć, a ja… się zachwycam?

Komentarze