Kristin Harmel już po pierwszej lekturze trafiła u mnie do kategorii „biorę w ciemno”. „Las znikających gwiazd” to moja trzecia powieść autorki. I trafiła w moje ręce właśnie trochę w ciemno. Nie natknęłam się na nią, zanim nie zobaczyłam jej na półce w bibliotece. Po spojrzeniu na opis miałam jakieś niejasne uczucie, że wolałabym coś innego, ale wzięłam. I… to była bardzo dobra decyzja. Yona przyszła na świat w 1920 roku w niemieckiej rodzinie w Berlinie. Jej ojciec był jednym z pierwszych członków partii nazistowskiej, a ona od urodzenia nosiła imię Inga. Yoną stała się, gdy w wieku dwóch lat została porwana przez pewną staruszkę. Jerusza pochodziła z żydowskiej rodziny, w której kobiety w kolejnych pokoleniach dziedziczyły specjalne zdolności. Ją przywiodły właśnie pod dom rodziny małej Ingi z silnym poczuciem, że musi uratować to dziecko. Yona od tamtej pory wraz ze staruszką żyła w lesie. W okolice siedlisk ludzkich wyprawiały się, tylko by zdobyć jedzenie, ubrania czy… książki. J
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje